Perfekcyjne paznokcie każdego dnia z Gelish od Hand & Nail Harmony

Wielokrotnie zabierałam się do napisania recenzji na temat lakierów do paznokci, ale jakoś nigdy nie byłam przekonana. W swoim życiu używałam już wszystkiego - od Miss Sporty, przez Sally Hansen po Dior, a przez większą część swojej późnej nastoletniości nosiłam udziwnione, długie, żelowe i akrylowe tipsy. Wiele lat temu, gdy moda się skończyła i paznokcie odrosły zażywałam suplementy z siarką, skrzypem, żeby były ładne i mocne. Wszystko na nic, ponieważ moje paznokcie z natury są słabe i łamliwe. Dodatkowo żaden lakier nie utrzymuje się na nich na dłużej, a często odchodzi jeszcze zanim, po pomalowaniu zdążę wyjść z domu. Żeby paznokcie były zrujnowane wystarczy umyć kubek czy wziąć prysznic. Próbowałam też używać bazy czy 'top coat', ale każdy z zakupionych kosmetyków, niezależnie od ceny, okazywał się beznadziejny.

Zwróciłam uwagę, że jakość lakieru zależy raczej od konsystencji i koloru, niż od marki. Stosunkowo nieźle trzymał się u mnie czerwony Essie (jedyny lakier, który zużyłam w całości), natomiast już zielony czy niebieski schodził natychmiast. To samo tyczy się lakierów Orly - ciemnoniebieski trzymał się lepiej niż jasnoniebieski. Zdecydowanie lepiej trzymają się lakiery nowe. Dodatkowo, wydaje mi się, że maty są efektywniejsze niż lakiery perłowe.

Niemniej jednak, w moim przekonaniu, wszystkie decyzje odnośnie wyboru lakierów do paznokci to wybór jak pomiędzy dżumą a cholerą. Jeżeli nałożymy lakier przed ważnym wyjściem, wielkim sukcesem jest jeżeli dotrwa do końca wieczoru...

Ten problem nurtował mnie już od dawna - dlaczego nawet bardzo kosztowane lakiery znanych i prestiżowych marek nie spełniają swojej funkcji? Dlaczego w kółko muszę wydawać pieniądze na coś, co po jednym użyciu okazuje się zwykłym bublem? Wielokrotnie, po kupnie coraz to nowych kosmetyków, czułam się przez producenta poprostu oszukana.

Kilka miesięcy temu, przed jedną z większych imprez, zdecydowałam się pierwszy raz od dłuższego czasu odwiedzić salon manicure - tym razem jednak zrezygnowałam z lakieru do paznokci i tipsów na rzecz Gelish Harmony.

Uważnie obserwowałam wszystkie czynności. Kolor, który wybrałam to Gelish Deep Sea - matowy granat z czerwonymi drobinkami. Efekt był powalający - śliczne, błyszczące paznokcie, którym nie straszne porządki domowe czy woda.

Pierwszy, zaczął 'podnosić się' po około 10 dniach natomiast przy codziennym używaniu oliwki do skórek paznokcie utrzymują się 2-3 tygodnie. W przeciągu kilku miesięcy, salon odwiedziłam jeszcze trzykrotnie, za każdą usługę płacąc równowartość około 100zł.

Po jakimś czasie zastanowiłam się - do czego właściwie potrzeba mi pani kosmetyczka ? Doszłam do wniosku, że nakładanie produktu jest dziecinnie proste i aby zaoszczędzić czas i pieniądze zainwestowałam w swój własny zestaw.

Aby zrobić sobie własne, oryginalne 'Gelish' potrzebujemy:

- płynu do przemywania 'Nail Surface Cleanse',

- preparatu scalającego 'pH Bond dehydrator',

- bazy 'Foundation Soak Off Base Nail Gel',

- lakieru 'Soak Off Gel Polish' (ja wybrałam mój ukochany Deep Sea),

- warstwy wierzchniej 'Top It Off Soak-Off Sealer Nail Gel',

- waciki nie pozostawiające 'kotów',

- lampy LED o mocy conajmniej 5 wat (moja ma 12 wat), lub UV 36 wat,

- warto także zaopatrzyć się w olejek do skórek obojętnej firmy.

Kosmetyki i lampę zamówiłam u trzech różnych sprzedawców na popularnym portalu Amazon za równowartość około 450zł.

Moja nieznajomość fachowej terminologii, potwierdza tylko, że każdy w zaciszu domowym jest w stanie wykonać perfekcyjne paznokcie bez umawiania wizyt i płacenia niebotycznych pieniędzy.

Instrukcja 'zabiegu':

1. zaczynamy od przemycia paznokci preparatem Nail Surface Cleanse,

2. następnie nakładamy pH Bond,

3. uważnie nakładamy cienką warstwę bazy Foundation Soak Off Base i wrzucamy rękę do lampy,

4. ścieramy nienasączonym niczym wacikiem lepką warstwę bazy,

5. nakładamy kolorowy lakier i rękę po raz kolejny wkładamy do lampy,

6. powtarzamy czynność 5.,

7. nakładamy gęstą warstwę wierzchnią Top It Off, uważając by nie spłynęła i upewniając się, że jest równomiernie rozprowadzona,

8. wkładamy rękę do lampy po raz ostatni,

9. piłujemy pilnikiem krawędzie (zwłaszcza jeżeli żel lekko nam 'zjechał').

Czasy utwardzania poszczególnych produktów w lampie LED o mocy conajmniej 5 wat wahają się od 5 - 30 sekund. Dokładną instrukcję podającą szczegółowe czasy utwardzania można znaleźć na stronie producenta (także w języku polskim).

Jako, że nie mam o tym pojęcia, dla 'bezpieczeństwa' w mojej 12 watowej lampie produkty utwardzałam po 60 sekund. Dodatkowo każdy kosmetyk posiada na butelce instrukcję, nie jestem jednak pewna, w każdym przypadku, jakiej mocy lamp ona dotyczy:

- Foundation - LED 180G - 5s, LED - 10s, UV 36 Watt - 1m,

- Soak Off Gel Polish - LED - 30s, UV 1m (ciemniejsze kolory 2m),

- Top It Off - LED - 30s, UV 36 Watt - 2m.

Co do samej lampy, zdecydowałam się na LED ponieważ nie trzeba w niej nic wymieniać a czasy są krótsze. Przy zakupie lampy LED warto sprawdzić czy wasze produkty można utwardzać taką lampą. Gelish działa z lampą LED, natomiast niektóre lakiery i żele nadają się tylko do lampy UV. Samą lampę opiszę w innej recenzji, gdy znajdę chwilę czasu.

Efektem moich 15 minutowych 'zabiegów' są paznokcie wykonane dużo 'porządniej' i staranniej niż te salonowe. W celu uzyskania długotrwałego efektu, codziennie warto nakładać olejek do skórek. Ja, swój produkt kupiłam wcześniej w salonie, nie jest on jednak 'firmowy'.

Jeżeli któryś paznokieć odpadnie mi wcześniej 'dorobię' go sobie sama. Można także dodatkowo zainwestować w preparat do rozpuszczania Gelish Soak-Off Remover ale tym napewno nie będę martwić się jeszcze przez conajmniej 3 tygodnie.

Ciężko było mi zrobić sobie samej zdjęcia własnych rąk za pomocą telefonu komórkowego, ale jakoś się udało. Zdjęcia moich paznokci wykonałam 3 dni po 'zabiegu'. Produkty Gelish gorąco polecam, a moim następnym kosmetykiem z serii będzie napewno lakier w kolorze czerwonym.